Sam chciałem napisać, ale już ktoś napisał.
Faktycznie bardzo da się zauważyć, że Refn kopiuje sławnych filmowych "postmodernistów" (także Coenów), a także Kubricka .
Najbardziej chamską zrzynką z Tarantino jest jego "Bleeder". O tyle bardziej chamską, że jest to próba połączenia dramatu a'la Dogma ze stylem Tarantino. Miks który kompletnie nie wypalił. No i pachnie zrzynką na kilometr. Zresztą każdy jego film jest zrzynką z kogoś.
Taka z niego rewelacja, że już o nim kręcą filmy biograficzne, a moim zdaniem, to po prostu skuteczny ściemniacz, który sam nie ma za wiele do powiedzenia i zrzyna i zrzyna i jeszcze raz...
Zgadzam się więc z powyższym, z tym jednak zastrzeżeniem, że nie uważam Tarantino za żadnego geniusza. Fakt, skręcił kilka rewelacyjnych filmów (parę słabszych) i ma swój styl, ale geniusz to może być jakiś starożytny grek, Platon czy inny Arystoteles...
Lol.
Bleeder zrzy nką z Tarantino? Serio? W którym miejscu? O ile skojarzenia z dogmą rzeczywiście trafne, to ja nie dostrzegłem ani jednego elementu wspólnego, no może użycie istniejących wcześniej piosenek zamiast oryginalnej ścierzki dźwiękowej (chociaż też nie pamiętam czy tak było bo jedyny numer jaki zapamiętałem z tego filmu to ten który otwiera Scorsesowskie Kasyno). Ani historia z pogranicza bandyckiego kryminału i obyczajówki, ani bohaterowie, którzy są popierółkami, a nie wyszczekanymi kozakami. Nawet forma bardziej przypomina półamatorskiego Pushera niż cokolwiek Quentina. Serio nie kumam. To już prędzej Drive, w którym pojawiają się przerysowane, przez co silne osobowościowo postacie, intryga kryminalna jest najważniejsza, no i efekciarska forma, tylko, że tu akurat, Refn poszedł jeszcze dalej i stworzył film wyglądający lepiej niż nawet Kill Bill.
Wskaż palcem tą zrzynkę z bleedera, bo nie kumam, serio.
"""To już prędzej Drive, w którym pojawiają się przerysowane, przez co silne osobowościowo postacie"""
Lol. Pisząc o silnych osobowo postaciach masz na myśli Goslinga, który gra na trzech minach jakby był warzywem?
Oczywiście. Milczący, nieprzewidywalny socjopata byłby jak znalazł u quentina, gdyby nie to, że ten na siłę wpycha w usta swoich bohaterów jakieś bzdurne dialogi. A oprócz goslinga też postacie grane przez brooksa i perlmana spokojnie mogłyby się znaleźć w filmach qt, czego nie można powiedzieć o nikim z bleedera.
Sam sobie odpowiedziałeś.
"""gdyby nie to, że ten na siłę wpycha w usta swoich bohaterów jakieś bzdurne dialogi. """
Gdyby Bergman kręcił filmy o mafii, byłby jak Scorsese. ;)
Nie rozumiesz.
Fakt, że w filmach tarantino wszyscy ważni bohaterowie plotą głupoty bez końca, to jeszcze nie oznacza, że w konwencji jego obrazów nie zmieściłby się milczek sadysta, bo oprócz tego, że u niego się gada, każdy ważny bohater męski ma inne cechy nie mniej ważne niż gadulstwo. Każdy jest twardy, ma silny charakter, skłonność do przemocy. Mimo, że są amoralnymi gangusami, psychopatycznymi mordercami, oficerami ss czy handlarzami niewolników, to jednak czujemy do nich sympatię.
Chodzi o to, że nie tylko słowa determinują postać, ale też czyny.
Z twojej logiki wynika, że taki charles bronson z pewnego razu na dzikim zachodzie też by nie pasował, bo przecież gra na harmonijce, a bill na flecie. Tak samo nieistotny szczegół.
Ciekaw jestem jak byś zareagował gdyby w jednym z kolejnych filmów qt stworzył postać mściciela z uciętym językiem chociażby. A nie sorry, nie pasowałoby, bo przecież w kill billu derryl hannah nie ma oka.
Tak gwoli ścisłości, to w "Bękartach wojny" był facet, który wymordował iluś tam oficerów SS sam będąc niemieckim żołnierzem, potem bękarty go uratowały i został jednym z nich. No i ów jegomość milczał i był groźny.
Nie wskażę Ci palcem, bo musiałbym powtórzyć. A naprawdę mi się nie chce. Raz wystarczył. Z tego, co pamiętam, to tam było sporo dywagacji nt. kina w kinie oglądanego na dodatek w kinie. A przy tym wielka drama a'la Dogma. Taki wyszedł z tego miszmasz i metapoziom oraz zabawa w kino, że by się roześmiał duński koń. :)
Aha czyli jedyne co niby pamiętasz, ale czego oczywiście było o wiele więcej, to rozmowy o kinie? Raczysz żartować? Nie wiedziałem, że woody allen się inspirował tarantino zanim ten zaczął kręcić filmy. Dobrze wiedzieć. Pozdrawiam.
Bardzo powierzchownie i dosłownie patrzysz na filmy Quentina. To, że patrzę inaczej i potrafię znaleźć wspólny mianownik z filmem Refna, nie znaczy, że uważam filmy Q za głębokie. Bo takie nie są.
Reżyser,który tworzy piękne obrazy filmowe ,fakt,że inspiruje się innym znanymi reżyserami ale robi to,bardzo udolnie.